czwartek, 1 sierpnia 2013

Piątką w upalny dzień



Wakacje zawsze kończą się zbyt szybko. Poza zdjęciami czasem pozostają po nich różne obserwacje.
W tym roku przerwę na nic nie robienie (teoretycznie) wspominam wyjątkowo ciepło. Przede wszystkim ze względu na upały panujące w lipcu. I tu pojawia się ciekawe zagadnienie: perfumy a wysoka temperatura.
Moje wakacyjne obserwacje wskazują jednoznacznie, że dobór perfum w upalne lato nie jest łatwy.
Pozornie wydaje się, że najlepiej powinny w tym czasie pachną perfumy tzw. wodne.
Bardzo często jednak zbyt szybko traciły swoje właściwości, stając się niemal „lepkie”. Moim zdaniem zdecydowanie lepiej radziły sobie z wysoką temperaturą klasyczne pachnidła cytrusowe, które odważniej stawiały czoła intensywnym zapachom wydzielin skóry.
Główną nagrodę wręczyłabym jednak zapachom silnie aldehydowym. Mam tu na myśli klasyczne perfumy sprzed lat jak No 5 czy White Linen Estee Lauder. Nawet w bardzo niekorzystnych warunkach nie robiły wrażenia dezodorantu, lecz pozostawały perfumami. Nie przytłaczały, nie wywoływały wrażenie „duszenia”. Pomimo żaru lejącego się z nieba zachowywały naturalną elegancję i emanowały energią.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz