sobota, 11 maja 2013

Tom Ford - powrót do źródeł



Zazdroszczę takim ludziom jak Tom Ford. Wskrzesić koncern Gucci? Nie ma sprawy. Nakręcić film fabularny? Żaden problem. Stworzyć w ciągu trzech lat jedną z najbardziej interesujących marek perfum? Nic trudnego.
Taki właśnie jest Tom Ford. No i jeszcze jego niepokorność. Kiedy wszyscy producenci pachnideł pokochali frutti masowo wypuszczając na rynek kolejne wody żelkowe, on proponuje perfumy, które choć noszą w sobie rys nowoczesności zadowolą miłośników „starego perfumiarstwa”.
Jak to dobrze, że jego mama używała Opium YSL, a nie jakichś szalonych wynalazków.
Ford bawi się tradycją perfumiarską. Tak jak w tradycyjnej angielskiej perfumerii, w której na półkach w identycznych flakonach oferowano najróżniejsze pachnidła jednokwiatowe, proponuje swoje interpretacje zapachowe kwiatów w buteleczkach różniących się tylko kolorem i napisem na etykiecie. Można wybierać pomiędzy lilią, różą, jaśminem, kwiatem pomarańczy, czy hiacyntem i orchideą. Oprócz pachnideł z wiodącymi nutami kwiatowymi dostępne też są zapachy z nutą wanilii, cytrusów, drewna czy skóry.
Co ciekawe, wcale nie są to pachnidła jednowymiarowe. To często bardzo skomplikowane kompozycje z intrygującym tłem, które powoduje, że dominująca nuta nabiera nowych znaczeń.
Ich wyszukiwanie to prawdziwa przyjemność. Wkrótce podzielę się wrażeniami z zapachowych „degustacji”.
Na zdjęciu Lys Fume cena ok.  700 zł za 50 ml

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz