(z Przekroju)
sobota, 29 września 2012
Wiejska Arkadia
Dawno, a może wcale nie tak dawno temu, wieś
wcale nie pachniała betonem, iglakami i sobotnim koszeniem
trawników, podczas którego świeża, określana przez perfumiarzy
jako „zielona” woń ścinanej trawy miesza się ze spalinami
wydobywającymi się z silników kosiarek. Cement był wówczas
reglamentowany, świerki rosły w lasach, tuje na cmentarzach, a
trawę kosiło się ekologicznie kosą raz na dwa miesiące. Domy
były wówczas w większości drewniane i pachniały zmywaną na
mokro podłogą z nielakierowanych desek, a nad ogródkami
usytuowanymi tuż pod oknami unosił się odurzający zapach piwonii,
bzu, jaśminu czy dzikiej róży, z której płatków robiło
się aromatyczne konfitury. Za stodołą w sadzie
niepodzielnie panowała intensywna, słodko-drożdżowa woń
psujących się jabłek, gruszek i śliwek, spadających z wysokich,
zachęcających do wspinaczki drzew, wprost w gąszcz pokrzyw i
łopianów. Tak pachnącą wieś można odnaleźć w pamiętnikach
zmuszonych do opuszczenia swoich majątków właścicieli ziemskich
i.. wspomnieniach obecnych czterdziesto i pięćdziesięciolatków, którym
w dzieciństwie dane było spędzać wakacje u mieszkającej z dala
od zgiełku miast babci.
Tę zapachową Arkadię można też znaleźć w perfumach firmy
Sisley Eau de Campagne, z których
emanuje ziołowa woń łopianów, pokrzyw i liści pomidora, trochę
cierpki i pobudzający zapach mchu oraz nieco tajemniczy aromat
wilgotnej ziemi przez który nieśmiało przebija się dyskretna nuta
konwalii, jaśminu i słodkiej śliwki. Brakuje tylko babci podającej
kromkę chleba z masłem posypanym cukrem.
(z Przekroju)
(z Przekroju)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz