W plotkarskich mediach
nowa sensacja – perfumy Lady Gagi mają pachnieć spermą i krwią.
Mało tego, amerykańska piosenkarka mówiła, ze jej pachnidło
pachnie jak ekskluzywna dziwka. I... po raz kolejny udało się tanim
kosztem przebić do mediów ze swoim produktem. Osiągnie też swój
cel – ogromna rzesza klientów będzie chciała sprawdzić co
takiego niezwykłego kryje się we flakoniku sygnowanym przez Gagę,
a to już jest ogromny krok w stronę sukcesu marketingowego i
zarobienia kolejnych milionów.
Tymczasem pomysł wcale
nie jest nowy. Można kupić perfumy pachnące krwią, spermą, potem
i śliną o nazwie Sécrétions Magnifiques niszowej
firmy Etat Libre d'Orange, a osoby wietrzące sensację po powąchaniu
blotera mogą się rozczarować. Odtworzone w laboratorium molekuły
substancji zapachowych pochodzących z ludzkiego ciała nie dominują
w perfumach i ich oddziaływanie (poza oczywiście sugestią
marketingową) sprowadzi się do impulsu dla naszej podświadomości
(jeśli w ogóle).
Nowe perfumy Gagi pachną
morelą, miodem, szafranem, orchideą, jaśminem, kadzidłem i sokiem z wilczych
jagód. Spodobają się miłośniczkom zapachów kremowo-słodkich.
Czarny flakon, który ma chyba sugerować jakieś mroczne
namiętności, usprawiedliwia tylko aluzja do trujących
właściwości wilczej jagody.
Lady Gagę stać na
więcej. Dzisiaj można zamknąć gwiazdę w szklanej kuli i
zidentyfikować cząsteczki zapachowe, które wydziela jej ciało, a
potem je odtworzyć. Każdy mógłby pachnieć jak Gaga o poranku, po
południu i po imprezie. Maroon 5 mógłby wylansować kolejny
fajny kawałek „Smell like Gaga”. I to byłoby w tym wszystkim
najlepsze.