niedziela, 8 lipca 2012
Blondynka
Jeszcze do niedawna wielu perfumiarzy wierzyło, że perfumy trzeba dobierać do koloru włosów. Jean Patou stworzył nawet trzy specjalne zapachy - zmysłowy Amour Amour miał być idealny dla brunetek, pikantny Adieu Sagesse dla rudowłosych i lekki, świeży Que sais je dla blondynek. Kobieta o jasnych włosach miała więc pachnąć trzpiotowato, słodziutko i bezproblemowo. Zapewne istnieją blondynki, które cały dzień chodzą z komórka przy uchu, po to, żeby ich szara komórka nie czuła się samotna, i do których takie pachnidło pasowałoby idealnie. Cóż jednak zrobić z Sharon Stone o stalowym spojrzeniu, której inteligencja onieśmiela największych machos, czy z Daryl Hannah potrafiącą dotkliwie pobić złodzieja torebek, nie mówiąc o Kim Bassinger, w oskarowej roli bardziej tajemniczej nawet od Xeny - wojowniczej księżniczki?
Kilkanaście lat temu wziął blondynki w obronę Gianni Versace kreując perfumy Versace’s Blonde (blondynka Versace), które zaskakują słoneczną i radosną, lecz jednocześnie nieodgadnioną, silną, zmysłową i nawet trochę drapieżną wonią tuberozy. Niestety, złośliwi mizoginiści twierdzą, że ten wyrafinowany, wieloznaczny i wywołujący dreszczyk niepokoju zapach powstał z myślą o blondynce farbowanej.
(tekst z Przekroju)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz